8 kwi '11

Szkoły prywatne martwe?

Od 10 lat codziennie rozmawiam w sieci intranetowej co najmniej z jednym procentem siedmiotysięcznej rzeszy studentów mojej uczelni. Oznacza to odpowiedź na niemal 100 listów Oprócz tego otrzymuję kilkadziesiąt listów na swoją służbową skrzynkę mailową , nie licząc prywatnej.. .
Na szczęście mamy epokę Web 2. 0 i blogi, dlatego zaczynam korzystać z tego narzędzia, tym samym udoskonalając komunikację.
Będę pisał o uczelni, głównie naszej, ale też o sytuacji szkolnictwa wyższego w Polsce.
Zafrapował mnie wczorajszy tytuł w „Dzienniku Polskim” (6 kwietnia 2011, nr 80) – Koniec uczelni prywatnych.
Na szczęście gazeta żyje tylko jeden dzień, więc jutro może okazać się, że 289 uczelni niepublicznych ma się całkiem dobrze.
Niestety gazetą można też zabić, nie tylko muchę, toteż taki przekaz dziennikarski straszy społeczeństwo katastroficzną wizją tego sektora edukacji.
Rzeczywistość jest zwykle całkiem inna, wiele rzeczy dzieje się na raz i nie zawsze jedno z drugiego wynika.
Dopiero konsekwentne stosowanie zapisów ustawy (w co nie wierzę) i spolegliwość konserwatywnej zazwyczaj kadry naukowej ( o czym przekonałem się wielokrotnie podczas swojej 40- letniej pracy akademickiej), odpowiedzą na pytanie, czy wybraliśmy dobre rozwiązanie .
W przekazie medialnym dowiadujemy się bowiem o zagrożeniu brakiem kadry – jednoetatowość,  płatnej edukacji dla większości studentów oraz ingerowaniu państwa w wewnętrzne sprawy uczelni prywatnych.
Ja jednak jestem niepoprawnym optymistą i nie wierzę, że państwo nas opuściło.