29 lis '12

Jaki koniec uczelni niepublicznych?

75% uczelni niepublicznych zginie z mapy Polski do 2015 roku alarmuje „Gazeta Prawna” z 12.11.2012 roku.

I nie ma to żadnego związku z końcem świata 21.12.2012 r.  zapowiadanego przez Majów. Przyczyny są oczywiste: niż demograficzny i brak warunków do rzetelnej konkurencji. W  drugiej dekadzie XXI w liczba studentów obniży się do poziomu 1,2 mil. czyli o 700 tys. osób w stosunku do dzisiaj. I co gorsza przez  następne dziesięciolecie pozostanie na tym poziomie. Cóż – to demografia na którą mamy wpływ iluzoryczny. Drugi czynnik jest  kwestią woli politycznej rządzących, którzy ustanawiają prawo. Dzisiaj  uczelnie publiczne dofinansowywane z budżetu otrzymują dotację na studiujących stacjonarnie. Dodatkowo w poszukiwaniu nowych przychodów zwiększają limity przyjęć,   a także  zabraniają kadrze pracować poza macierzystym miejscem pracy (czytaj u konkurencji).

Co będzie?  Przetrwają niesolidni uczestnicy rynku u których, jak napisał rektor Tadeusz Pomianek w  listopadowym „Forum Akademickim”: „nadwyżka finansowa niewiele ustępuje kosztom”.  Jako pierwsze odpadną uczelnie o bogatej infrastrukturze i wyśrubowanych standardach kształcenia. Będą one  przez jakiś czas zdobywać granty, przyjmować studentów zza granicy, konsolidować się dla zmniejszenia kosztów, rozwijać alternatywne formy edukacji… W końcu pula możliwości się wyczerpie.

I na koniec coś optymistycznego. Koniec świata uczelni niepublicznych nie będzie  natychmiastową katastrofą. Poza wszystkim takie zjawisko, jak biblijne ziarno które obumiera rzucone w glebę, jest zawsze początkiem narodzin nowego.