
Nowa ustawa o Szkolnictwie Wyższym tuż tuż
W środowisku akademickim uczelni wyższych od niepamiętnych czasów trwa permanentna dyskusja nad modernizacją ustawy o ich funkcjonowaniu. Dyskusje te nasiliły się w ostatnich dwóch latach dzięki energicznym działaniom Ministra Nauki i Szkolnictwa Wyższego Jarosława Gowina. Od 40 lat jestem związany z tym środowiskiem i niezobowiązująco mogę dorzucić swoje trzy grosze.
- Wyraźne powinien być sformułowany cel uczelni. Według mnie absolutnym priorytetem powinno być dobre wykształcenie studentów, czyli jakość edukacji. Mnożenie dodatkowych zadań, które co gorsza stają się jedynym elementem oceny pracownika prowadzi de facto do rozmycia odpowiedzialności uczonych za edukację.
- Z zapisów ustawy musi wynikać, iż praca dydaktyczna, własne pomysły, innowacje edukacyjne są należycie oceniane w środowisku. Nie muszę oczywiście wspominać, że dotychczas jest całkiem inaczej. Wymaga to przebudowania świadomości uczonych.
- Słuszny jest pomysł wprowadzony w rozporządzeniu Ministra Nauki i Szkolnictwa Wyższego z 7 grudnia 2016 r., aby na jednego wykładowcę przypadało nie więcej niż 13 dotowanych przez budżet studentów. Teoretycznie ograniczy to zabójczą dla jakości kształcenia pogoń za studentem. Jako Profesor z wieloletnim doświadczeniem nie wierzę w poprawność zastosowania przytoczonych w rozporządzeniu wzorów do wyznaczenia liczby wykładowców. Ci bowiem są zatrudniani w różnej formie, a to daje możliwość kazuistyki i w ten sposób wrócimy do punktu wyjścia.
- Chyba nie przekracza możliwości organizacyjnych Państwa stworzenie systemu finansowania szkół wyższych w taki sposób, aby wszyscy którzy płacą za edukację, a po ukończeniu studiów w formie odpisu od podatku płaconego w Polsce mogli zrekompensować wydatki poniesione na naukę np. w ciągu 5 lat.
- Jasne powinny być kryteria przyznawania grantów i rozstrzygania konkursów bo jako rektor szkoły niepublicznej zwykle o ułamek procenta nie kwalifikuje się do konkursu, a po uwzględnieniu odwołania brakuje już pieniędzy i dziwnym trafem aplikacja nie zostaje rozpatrzona.
Już w roku 1967 równe 50 lat temu jako student zostałem włączony do prac zespołu dydaktycznego AGH, który opracowywał uwagi no zgadnijcie Państwo …… do zmian ustawy o szkolnictwie wyższym. Nie ma to jak ciągłość historyczna.
Szkoły prywatne martwe?
Od 10 lat codziennie rozmawiam w sieci intranetowej co najmniej z jednym procentem siedmiotysięcznej rzeszy studentów mojej uczelni. Oznacza to odpowiedź na niemal 100 listów Oprócz tego otrzymuję kilkadziesiąt listów na swoją służbową skrzynkę mailową , nie licząc prywatnej.. .
Na szczęście mamy epokę Web 2. 0 i blogi, dlatego zaczynam korzystać z tego narzędzia, tym samym udoskonalając komunikację.
Będę pisał o uczelni, głównie naszej, ale też o sytuacji szkolnictwa wyższego w Polsce.
Zafrapował mnie wczorajszy tytuł w „Dzienniku Polskim” (6 kwietnia 2011, nr 80) – Koniec uczelni prywatnych.
Na szczęście gazeta żyje tylko jeden dzień, więc jutro może okazać się, że 289 uczelni niepublicznych ma się całkiem dobrze.
Niestety gazetą można też zabić, nie tylko muchę, toteż taki przekaz dziennikarski straszy społeczeństwo katastroficzną wizją tego sektora edukacji.
Rzeczywistość jest zwykle całkiem inna, wiele rzeczy dzieje się na raz i nie zawsze jedno z drugiego wynika.
Dopiero konsekwentne stosowanie zapisów ustawy (w co nie wierzę) i spolegliwość konserwatywnej zazwyczaj kadry naukowej ( o czym przekonałem się wielokrotnie podczas swojej 40- letniej pracy akademickiej), odpowiedzą na pytanie, czy wybraliśmy dobre rozwiązanie .
W przekazie medialnym dowiadujemy się bowiem o zagrożeniu brakiem kadry – jednoetatowość, płatnej edukacji dla większości studentów oraz ingerowaniu państwa w wewnętrzne sprawy uczelni prywatnych.
Ja jednak jestem niepoprawnym optymistą i nie wierzę, że państwo nas opuściło.