25 sty '18

Ranking. Ale po co?

Ranking. Ale po co?

Nawiązuję do przewrotnego tytułu książki Marcina Popkiewicza „Rewolucja energetyczna. Ale po co?” i chciałbym odpowiedzieć na pytanie, które zadajecie Państwo wiosną każdego roku, gdy rankingowa gorączka rozlewa się od „Perspektyw”, „Rzeczypospolitej i „Wprost” po inne czasopisma i media elektroniczne. Sądzę, że rankingi te nie są przydatne dla kandydatów na wyższe studia. Może służą władzom akademickim, pracownikom, a także politykom, gdyż bez wątpienia rankingi są „wynikiem ślepego działania algorytmów wg kryteriów ustanowionych przez wpływowych interesariuszy”. I to jest oczywista manipulacja danymi. Dlatego w nich nie uczestniczymy.

Na początku pierwszej dekady XXI w., gdy obowiązywały kryteria odpowiadające specyfice naszej uczelni, zajmowaliśmy czołowe miejsca wśród niepaństwowych uczelni licencjackich, a nawet magisterskich. Potem wśród kryteriów pojawiły się te związane z prestiżem, patentami, grantami UE, liczbą firm innowacyjnych, uprawnieniami doktorskimi i habilitacyjnymi, liczbą cytowanych publikacji w tym FWCI, wielokulturowością, przy dużym ich wpływie na wynik rankingu.

To raczej nie ma większego znaczenia dla kandydatów. W założeniu ranking śledzony przez kandydatów na studia ma dawać obiektywną wiedzę na temat uczelni adeptom niewtajemniczonym w arkana szkolnictw wyższego. Natomiast to, co generują Szanowne Kapituły w dzisiejszym języku można nazwać post prawdą. Nie uczestniczymy więc w tej grze informacyjnej, a tym bardziej nie naciągamy „danych” do przewidywanych kryteriów. Nasze przekonania nie są odosobnione, o czym przekonuje książka Cathy O’Neil „Broń matematycznej zagłady. Jak algorytmy zwiększają nierówności i zagrażają demokracji”, PWN 2017 (Dziękuję Prof. J.F. za prezent urodzinowy). Czytajcie rozdział 3 od str. 83, gdzie pokazano, że rankingi w USA to biznes dla mediów obleganych drogimi reklamodawcami.

PS
Przeczytałem w tej chwili ranking uczelni wg bogactwa ich absolwentów. Jak to mierzyć? Co zawdzięczają absolwenci Uczelni, a co własnej przedsiębiorczości i szczęściu? Drodzy kandydaci – przecież pieniądze szczęścia nie dają. Dwuletni wnuk dodaje w takiej sytuacji słówko: CHYBA!