Wrześniowy wywiad dla RMF MAXXX
Rozmowa Przemysława Błaszczyka (PB) z prof. Włodzimierzem Roszczynialskim (WR), rektorem Wyższej Szkoły Zarządzania i Bankowości w Krakowie, emitowana 15 i 17 września 2016 w RMF MAXXX.
PB: Za kilka tygodni przyjmie pan po raz 21. przyrzeczenie akademickie od rozpoczynających studia w Wyższej Szkole Zarządzania i Bankowości. Tegoroczna inauguracja wpisuje się w obchodzone w Krakowie 25-lecie wyższych szkół niepublicznych. Czym zapisały się w polskim krajobrazie edukacyjnym uczelnie prywatne?
WR: Wszystko zaczęło się w 2001 roku od uczelni warszawskiej. Potem w całym kraju, jak grzyby po deszczu, z błogosławieństwem kolejnych rządów, powstawały uczelnie niepubliczne. Był to proces żywiołowy, który w liberalno-demokratycznym państwie osiągnął niebywały rozwój. W 2009/10 roku w 330 uczelniach prywatnych uczyło się 633 tys. studentów. W tym czasie do uczelni publicznych uczęszczało 1,158 mln studentów. Jak zwykle w dobie szybkich zmian i przekształceń, rozwojowi ilościowemu często nie towarzyszyła jakość kształcenia, a nierzadko powstawały trudne do zidentyfikowania podróbki edukacyjne.
PB: Gospodarka i życie społeczne na początku lat 90. absorbowały niemal wszystkich absolwentów, dając szanse awansu wykształconym, ambitnym i odważnym. To niecodzienna praktyka właściwa czasom rewolucyjnych zmian!
WR: Wspominam to jako czas radosnej i twórczej pracy. W jej efekcie w Polsce tzw. wskaźnik skolaryzacji, czyli udział studiujących w liczbie polskiej młodzieży w wieku 19-24 lat, wzrósł lawinowo z nieco mniej niż 13% do ponad 53%, czyli 4 razy.
PB: Proszę wyjaśnić znaczenie tych tajemniczych wskaźników.
WR: W roku 2000 studiowało w kraju ok. pół miliona studentów, a pięć lat później dwa miliony. Ten ogromny skok edukacyjny to także zasługa uczelni niepublicznych, gdzie studiowali w znacznym odsetku mieszkańcy wsi, małych miast i dzieci z nie najbogatszych rodzin.
PB: Ale dzisiaj niż demograficzny nieubłaganie zmniejsza liczbę studiujących.
WR: Dzisiaj w 434 uczelniach łączna liczba studentów spadła o 30% i wynosi niecałe 1,5 miliona, w tym tylko 359 tys. w niepublicznych. W dłuższym okresie czasu obserwowane obecnie zmiany demograficzne mogą być korzystne, bowiem na rynku pozostaną jedynie uczelnie dobre, stabilne i wiarygodne. Dla studentów oznacza to potencjalnie lepsze warunki studiowania, a przede wszystkim mniejsze ryzyko bezrobocia po ukończeniu kształcenia. Dla płatnych uczelni niepublicznych tsunami demograficzne jest rzecz jasna poważnym zagrożeniem. Około 50 uczelni prywatnych zniknęło z rynku lub przekształciło się.
PB: Uczelnia, którą już od niemal ćwierć wieku pan kieruje, jest dobrze oceniana w środowisku. Gdzie leży źródło sukcesu?
WR: W każdej dobrej uczelni liczy się przedsiębiorczość, innowacyjność, stawianie na młodych współpracowników i wsparcie ich rozwoju naukowego, szacunek dla doświadczonej kadry profesorów, a przede wszystkim uwaga poświęcana zdolnej młodzieży. Nabywanie przez słuchaczy konkretnych umiejętności jest konieczne, ale naszym celem jest wytworzenie nawyków poszerzania wiedzy oraz uzasadnionego przekonania, że w razie czego będzie się potrafiło szybko dostosować do wymogów nowej sytuacji. Ponadto dużą wagę przywiązujemy do partnerstwa studentów i całej społeczności akademickiej, wykorzystujemy do tego celu nowoczesne narzędzia komunikowania się online. Dbamy też o konstruktywną współpracę z biznesem i samorządami Małopolski.
I na zakończenie coś optymistycznego. Nie poddajemy się smutkom codzienności i nie ulegamy obojętności!