13 kwi '11

A media dalej o Ustawie…

Kontrowersji medialnych o Ustawie  ciąg  dalszy…

W „Dzienniku Polskim” ukazał się tekst Anny Kolet – Icek (8 kwietnia)  omawiający  przepis ustawy  dotyczący jednoetatowości naukowców. Według mnie rzecz nie w jedno, czy wieloetatowości, lecz w tzw. zaliczaniu do minimum kadrowego. Wystarczy, że  ustawa  precyzuje  do ilu minimów kadrowych i w jakich warunkach zalicza się nauczyciela akademickiego. Zatrudnienia etatowe nie mają tu nic do rzeczy! Tymczasem mówi się i pisze w prasie  tylko o tym.

Jak wiadomo etatowcy to osoby zatrudnione na umowach o pracę, powołaniu, mianowaniu, prowadzeniu działalności gospodarczej, chałupnikach, agentach itp.

Wprowadzony  w ustawie termin „stosunku pracy” (w domyśle-  etatowej)pozornie wiąże konkretnych wykładowców
z uczelnią, gdzie oprócz obowiązków dydaktycznych wykonują wiele innych zadań pracownika szkoły wyższej. Ale  tak  się działo przed laty  kiedy ja zaczynałem pracę. Tymczasem dzisiaj wcale tak  nie musi być.

Oczywiście kodeksowe  prawa pracownicze „etatowców”  są większe, niż tysięcy pozostałych  uczonych, którzy wykonują taką samą pracę wykładowcy na podstawie umowy cywilno – prawnej . Zazwyczaj natomiast nie ma  co oczekiwać  od „etatowców”,że będą wykonywali  na uczelni coś więcej.

I na tym polega cały ból szkolnictwa wyższego,  gdy  gross wykładowców ogranicza swoją pracę do przeprowadzenia wykładów. Czy robią to na podstawie umowy o prace czy też innej –to bez znaczenia  dla dobrej jakości kształcenia.

Dziennikarze złośliwie wytykając wiele etatów Minister  Barbarze Kudryckiej lub zawistnie spoglądając na zarobki Prezydenta Jacka Majchrowskiego, trafiają kulą w płot.

Problem polega bowiem na czym innym  i cała burza  medialna rozgrywa się w szklance wody.