19 mar '12

I Ty będziesz emerytem

A  ja już za sześć  lat zapukam do Zakładu Ubezpieczeń Społecznych .Emeryturę będę  otrzymywał w tzw. ”starym systemie” – proporcjonalnie do czasu pracy  (50 lat) i wysokości składek wnoszonych przez pół wieku do Kasy ZUS. Nie będzie to kwota rewelacyjnie wysoka, a  pozbawiony zajęcia  pracoholik  nie nadwyręży budżetu tej instytucji…

Może nie zabierałbym w tej sprawie głosu, gdyby nie wiadomość  statystyczna, że w 2012 r. wytwarza PKB nie 38,1 milionów Polaków, jak przyjęto wg GUS, lecz o milion mniej. Okazuje się, że  w tej kalkulacji i  tak nie uwzględniono kolejnego miliona na krótkotrwałych wyjazdach zarobkowych za granicę. Ten 5% brak precyzji w prognozach demograficznych ma znaczenie dla mojej bezpiecznej  emerytury o tyle , że dotyczy osób najbardziej efektywnych. Czy więc starczy pieniędzy na emerytury urodzonych przed 1 stycznia 1949 r.?

 67 lat dla wieku emerytalnego kobiet i mężczyzn w miejsce 65 lat zarządzonych przez  kanclerza Niemiec Otto Bismarcka w 1889r zdenerwowało głównie osoby starsze. Są one jakby nieświadome faktu , że wydłużanie wieku przechodzenia na emeryturę ma następować stopniowo,  nawet w czasie 20 lat  i osoby te  obejmie w małym stopniu lub wcale.  

W młodości nie zaprząta nam  ten problem głowy,  jako zbyt odległy w czasie. Myśląc spokojnie zgodzi  się każdy,  że  nowa cezura wieku jest  nieunikniona. Nasze wątpliwości rodzi natomiast świadomość, że  bez dodatkowych reform okołoemerytalnych (KRUS, emerytury mundurowe, przywileje itd.) reforma ta będzie przedsięwzięciem chybionym. Oby dobra reforma nie skończyła się jak zawsze, gdy chcemy „dobrze”.

Na zajęciach, które prowadzę w uczelni z metod ilościowych, przekonuję słuchaczy do oszczędzania na starość, ucząc sposobów obliczania kwoty zgromadzonego w różny sposób kapitału. Jest taki pomysł: gdyby Państwo Polskie dawało z budżetu, czyli z podatków,  wszystkim Polakom  po 67 roku życia minimalną emeryturę, a pozostałą kwotą na lepsze życie  emeryt czerpałby z oszczędności, pomocy dzieci (to wielki  impuls do wyższej  dzietności) lub  rodziny (potrzeba budowania dobrych więzów międzypokoleniowych) to zaoszczędzilibyśmy niezłe pieniądze z likwidacji instytucji, które dbają o naszą starość. To podobno w skali roku 4 mld zł. Nie mówiąc o mitrędze  związanej ze ściąganiem tego quasi podatku. Armia osób zatrudnionych w ZUS i KRUS mogłaby być wykorzystać do bardziej potrzebnych prac. I co WY na to?